29 kwietnia 2020

134. Melanie Harlow, Corinne Michaels „Nieidealnie dopasowani”

134. Melanie Harlow, Corinne Michaels „Nieidealnie dopasowani”
Autor: Melanie Harlow, Corinne Michaels
Tytuł: „Nieidealnie dopasowani
Wydawnictwo: Niezwykłe
Liczba stron: 248
Data wydania: 29.04.2020 r
Moja ocena: 7/10

Opis: „Pierwsza zasada zawodowej swatki: Nie zakochuj się w swoim kliencie. Jednak Willow złamała tę zasadę, kiedy zakochała się w Reidzie Fortino – swoim najlepszym przyjacielu, który był jednocześnie jej klientem. Miała mu znaleźć dziewczynę. Myślała, że to będzie łatwe. Nie było. Willow musi uwodnić matce, że jest w stanie przejąć jej biznes – firmę zajmującą się dobieraniem idealnych partnerów. Inaczej rodzinny interes zostanie zamknięty. Reid zgadza się zostać jej klientem i w ten sposób pomóc przyjaciółce. Do tej pory stałe związki lub małżeństwo go nie interesowały, ale tym razem daje się namówić na swatanie. Im więcej czasu tych dwoje spędza razem, próbując znaleźć Reidowi idealną dziewczynę, tym bardziej Willow chciałaby mieć go tylko dla siebie.Wszystko się pogmatwało. Willow nie tylko może zrujnować rodzinny biznes, ale też stracić swoje serce.” (Źródło: Wydawnictwo Niezwykłe)

Nie możesz kochać za mocno, nie istnieje granica miłości. Przestań kontrolować serce ono i tak nie posłucha.”

Opinia: To było moje pierwsze spotkanie z twórczością autorek, sięgnęłam po nią bez żadnych większych oczekiwań, traktując tę książkę jako typowe „guilty pleasure”. Tym większe moje zaskoczenie, bo „Nieidealnie dopasowani” bardzo przypadła mi do gustu!

Melanie HarlowCorinne Michaels mają bardzo lekkie pióro, pełne humoru, naturalnych i swobodnych dialogów. Pomysł na fabułę jest prosty i wiem, że dla wielu historia ta okaże się przewidywalna, dla mnie też była. Jednak w tym typie książek nie zwracam na to uwagi, bo sięgam po nie w celach czysto rozrywkowych, a ta pozycja zdecydowanie tej rozrywki dostarcza! :) Co ważne, wcale nie widać tutaj, że książka została napisana przez dwie, bo spójna i harmonijna. Dodatkowo jest bardzo konkretna i nie ma tutaj miejsca na lanie wody, tylko akcję. Dużą zaletą jest fakt, że autorki wykreowały w tej powieści bardzo rzeczywistych bohaterów, a relacje między nimi są bardzo naturalne. To sprawia, że książkę czyta się bardzo dobrze, a historię bohaterów chce się śledzić i trudno się od niej oderwać. 

 „Nieidealnie dopasowani” to bardzo przyjemna, ciepła i pełna humoru historia o przyjaźni, miłości i więzach rodzinnych. Jestem przekonana, że miło spędzicie z nią czas!













Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Niezwykłemu! 

23 kwietnia 2020

133. F. Paul Wilson „Twierdza”

133. F. Paul Wilson „Twierdza”

Autor: F. Paul Wilson
Tytuł: „Twierdza”
Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 436
Data wydania: 15.04.2020 r
Moja ocena: 6/10

Opis: „ „Coś morduje moich ludzi”. Tak brzmi wiadomość wysłana przez nazistowskiego dowódcę stacjonującego w małym zamku wysoko w odległych, rumuńskich Karpatach. Każdej nocy niewidzialny i cichy wróg wybiera jedną ofiarę i pozostawia jej okaleczone zwłoki ku przerażeniu żołnierzy. Kiedy do twierdzy przybywa elitarny oddział SS, naziści odkrywają w podziemiach pradawną tajemnicę. Zwracają się o pomoc do lokalnego żydowskiego badacza folkloru, by ten rzucił nieco światła na niewytłumaczalne wydarzenia. Nikt nie wie jednak, że do twierdzy zmierza ktoś jeszcze…Bitwa się rozpoczęła: starcie między złem wcielonym stworzonym przez człowieka, a tym zbudzonym ze snu, niewyobrażalnym horrorem, którego powstrzymanie zdaje się niemożliwe.(Źródło: Wydawnictwo Vesper)


Opinia: Mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o „Twierdzę”. Z pozoru jest dobrze skonstruowana i znajdziemy w niej wszystkie podstawowe elementy powieści grozy, ale czegoś mi w niej zabrakło. Początek powieści zapowiadał się naprawdę dobrze. Czuć było mroczny klimat oraz swoisty dreszczyk emocji związany z kolejnymi, niewyjaśnionymi morderstwami oraz intrygująca tajemnica. Niestety autor bardzo szybko dał nam rozwiązanie, kto lub co stoi za tą maskarą odbywającą się w twierdzy. Tym samym zabrał ze sobą te elementy, które były, przynajmniej dla mnie, najbardziej interesujące. W zamian dostałam dużo rozmyśleń bohaterów, jak poradzić sobie z „problemem” zastanym w twierdzy, relacji między postaciami, a także kolejne krwawe morderstwa, które niestety już nie były owiane swoistym klimatem i tajemnicą. Dlatego mój entuzjazm podczas dalszego czytania mocno opadł. 

Zaletami tej powieści na pewno jest sam pomysł na fabułę oraz jej umiejscowienie podczas trwania II wojny światowej. Chociaż momentami bywała pozbawiona logiki. Akcja jest wartka i ciągle posuwa się naprzód. Bardzo podobały mi się nawiązania do Holocaustu oraz religii i związanych z tym wątpliwości. Sprawiło to, że „Twierdza” niesie za sobą bardzo uniwersalny przekaz. Plusem jest również ilustrowane wydanie w twardej oprawie, które cieszy oko.

Jednak co najbardziej przeszkadzało mi w obiorze tej historii? Dialogi i opisy są strasznie toporne i drętwe, były momenty, że bardzo źle mi się to czytało. Zdarzyły się elementy fabuły, którym brakowało logiki. Dla przykładu sam pomysł na sprowadzenie żydowskiego profesora do zdobytej przez nazistów twierdzy, którzy nie radzą sobie z „problemem”, który ich zastał. Musicie przyznać, że jest to absurdalne i nielogiczne, biorąc pod uwagę ogrom zła, jaki wyrządzili bez niczyjej pomocy. Rozumiem co, autor chciał tym przekazać, ale ja tego nie kupuję. Dodatkowo wątek romantyczny, który mógłby być fajnym elementem ubarwiającym fabułę, gdyby nie był tak płaski i bez polotu. Nie czułam go i odniosłam wrażenie, że jest tam wpleciony na siłę. Zakończenie historii według mnie było zbyt szybkie i potraktowane pobieżnie, biorąc pod uwagę obszerność całej książki.

Myślę, że „Twierdza” znajdzie swoich zwolenników, bo w ogólnym rozrachunku to dobra książka, ale w mój gust nie do końca trafiła.







Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Vesper!

21 kwietnia 2020

132. Robert Marasco „Całopalenie”

132. Robert Marasco „Całopalenie”

Autor: Robert Marasco
Tytuł: „Całopalenie”
Wydawnictwo: Vesper
Liczba stron: 320
Data wydania: 22.04.2020 r
Moja ocena: 8/10 

Opis: „Ben i Marian Rolfe mają już serdecznie dość swojego ciasnego, dusznego mieszkania na Brooklynie, które podczas upalnego lata staje się nie do wytrzymania. Kiedy więc trafia im się okazja na wynajęcie luksusowej rezydencji na północy stanu za jedyne 900 USD za cały sezon, po prostu nie mogą odmówić. Właściciele mają jednak nietypową prośbę: w odległym skrzydle budynku, za dziwnymi, misternie rzeźbionymi drzwiami mieszka starsza kobieta, pani Allardyce, a nowi lokatorzy w ramach umowy wynajmu muszą zobowiązać się do przygotowywania jej posiłków. Pani Allardyce jest bardzo skryta - wydaje się wręcz, że nigdy nie opuszcza swojego pokoju. Rezydencja kryje w swych zmurszałych progach tajemnicę, a w całym domu zaczynają dziać się niezrozumiałe i przerażające rzeczy. Rolfowie przekonują się, że za okazyjną cenę letniej przygody przyjdzie im zapłacić wysoką cenę. Ich głowy zaczyna zaprzątać niepokojąca myśl: co tak naprawdę kryje się za tajemniczymi drzwiami?(Źródło: Wydawnictwo Vesper) 


Opinia: „Całopalenie” to kolejna pozycja z gatunku literatury grozy, która zaskoczyła mnie pozytywnie, przede wszystkim swoim niespokojnym klimatem i nieoczywistą fabułą. Po przeczytaniu opisu nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po „Całopaleniu”. Czy to będzie typowy straszak ze zjawiskami nadprzyrodzonymi, czy może historia ta podobnie jak „Chata na krańcu świata” uderzy w te realistyczne, współczesne obawy? W mojej opinii „Całopalenie” jest gdzieś pośrodku. Mimo tego, że nie jest to książka pozbawiona typowych elementów klasycznej literatury grozy, to wyróżnia się dodatkowo swoim uniwersalnym przesłaniem.

Śmierć, przemijanie i ofiara te trzy słowa mogłyby opisać tę historię. „Całopalenie” pokazuje ślepą pogoń za marzeniami o bogactwie, wyższym statusie społecznym. Uświadamia, że spełniając nasze pragnienia, musimy ponieść jakąś cenę i to od nas zależy, jak wielka ona będzie. Akcja tej książki jest bardzo powolna, nie będzie to dobra pozycja dla osób, które oczekują szybko posuwających się naprzód wydarzeń i zwrotów akcji. Autor w „Całopaleniu” skupił się raczej na zarysie psychologicznym bohaterów, na dokładnym wykreowaniu ich postaci, dzięki czemu są bardzo rzeczywiści. Tej wolno snującej się historii towarzyszy otoczka tajemnicy, niepokoju i uczucia, że „coś w końcu musi się wydarzyć”. Robertowi Marasco udało się wzbudzić we mnie stopniowo narastający lęk.

„Całopalenie” zachwyciło mnie swoim mrocznym klimatem, powoli snującym się uczuciem niepokoju i przede wszystkim przesłaniem.

PS. Teraz gdy dowiedziałam się, że S.King inspirował się „Całopaleniem” przy pisaniu „Lśnienia”, to nabrałam wielkiej ochoty na tę książkę! Poza tym skoro mistrz grozy się nią inspirował, to musi o czymś znaczyć, prawda?













Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Vesper! 


20 kwietnia 2020

131. Paul Tremblay „Chata na krańcu świata”

131. Paul Tremblay „Chata na krańcu świata”

Autor: Paul Tremblay
Tytuł: Chata na krańcu świata
Wydawnictwo: Vesper 
Liczba stron: 308
Data wydania: 15.04.2020 r
Moja ocena: 8/10 

Opis: Siedmioletnia Wen i jej rodzice, Eric i Andrew, spędzają wakacje w samotnej chatce nad jeziorem niedaleko granicy kanadyjskiej, z dala od miejskiego zgiełku, odcięci od natrętnego Internetu i telefonów komórkowych. Od najbliższych sąsiadów dzieli ich pięć kilometrów piaszczystej drogi używanej dawniej przez drwali. Pewnego popołudnia zajęta zabawą w ogrodzie Wen spostrzega nieznajomego mężczyznę. Leonard – tak ma bowiem na imię – szybko przekonuje do siebie Wen, angażując się w jej zabawy. Zaniepokojenie dziewczynki wzbudzają jednak wypowiedziane przez niego słowa, który przepraszając, oznajmia: „Nie ponosisz winy za nic, co się wydarzy. Nie zrobiłaś nic złego, ale wasza trójka będzie musiała podjąć trudne decyzje. Obawiam się, że będą to decyzje straszliwe. Z całego pękniętego serca pragnę, żebyś nie musiała ich podejmować”.(Źródło: Wydawnictwo Vesper) 


Opinia: Kto jest tu ze mną trochę dłużej, ten wie, że literatura grozy to nie jest mój chleb powszedni. Jednak, gdy zobaczyłam „Chatę na krańcu świata” w zapowiedziach, to nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Musicie przyznać, że opis fabuły książki jest bardzo intrygujący, ale mimo tego miałam drobne wątpliwości i nie spodziewałam się, że ta książka tak bardzo mi się spodoba i zostawi taki mętlik w mojej głowie.

Mogłoby się wydawać, że „Chata na krańcu świata” rozpoczyna się bardzo sielankowo. W końcu towarzyszy nam piękna słoneczna pogoda, upragniony urlop w miejscu oddalonym od miejskiego zgiełku i bliskie sobie osoby. Jednak klimatowi temu wtóruje wewnętrzny niepokój i lęk. Niepewność i strach urzeczywistniają się, gdy na drodze tej rodziny staje zło, w tym najbardziej rzeczywistym wydaniu. To dopiero początek osobistych tragedii, które mogą się wydarzyć, a to wszystko w otoczce zbliżającego się końca świata.

W tej pozycji nic nie jest takie, jakie mogłoby się wydawać. Nie ma prostych i gotowych odpowiedzi na pytania, które stawia sobie czytelnik. Paul Tremlay stworzył fantastyczną historię z bohaterami z krwi i kości. Nieoczywistą, pełną napięcia i niepokoju. „Chata na krańcu świata” mimo wolnego tempa akcji, wciąga i sprawia, że nie da się jej odłożyć, aż do ostatniej strony. Według mnie nie jest to typowy horror, a ten typ powieści grozy, który ma „straszyć” swoją realnością, uczuciem niebezpieczeństwa oraz niedopowiedzeniami. Jest to książka, która uderza w psychikę czytelnika i sprawia, że strach, który towarzyszy bohaterom i nam podczas czytania staje się namacalny, bo w końcu zdajemy sobie sprawę, że to jest scenariusz, który może się wydarzyć nawet nam. Otwarte zakończenie tylko potęguje te odczucia! 

Wiem, że to nie moja ostatnia pozycja z tego gatunku oraz samego autora, czytajcie!













Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Vesper! 


17 kwietnia 2020

130. Holly Black „Las na granicy światów”

130. Holly Black „Las na granicy światów”

W naszym lesie jest potwora,
przyjdzie, wrzuci Cię do wora,
pod suche liście zawlecze
i nikt przed nią nie uciecze;
brudny kołtun, zżuta kość,
nigdy, nigdy nie ma dość.
I nie mów, nie mów nikomu,
bo nigdy nie wrócisz do...




Autor: Holly Black
Tytuł: „Las na granicy światów”
Wydawnictwo: Jaguar 
Liczba stron: 400
Data wydania: 15.04.2020 r
Moja ocena: 7/10 

Opis: „Miasteczko Fairfold to jedno z tych niewielu miejsc, w których magia nieznacznie przenika do naszej rzeczywistości. Od czasu do czasu ktoś znika bez śladu, ale takie wypadki zdarzają się najwyżej raz czy dwa razy w roku, no a poza tym dotyczą wyłącznie turystów. Jednak tego roku z serca okolicznej puszczy wyłania się ponura groza. Odkąd ktoś strzaskał szklaną trumnę, w której spoczywał śpiący królewicz, apokaliptyczna bestia imieniem Rozpacz zagraża wszystkim mieszkańcom miasteczka. Pewna dziewczyna, o imieniu Hazel, która znajduje niezwykły miecz, niezbyt dobrze pamięta, co robiła przez ostatnich pięć lat. Okazuje się, że musi czym prędzej przypomnieć sobie kilka istotnych faktów, dotyczących żelaza i marchewek… Czy zdoła? Jeśli nie zdąży, miasteczko czeka zagłada smutniejsza niż śmierć… Teraz jedyna nadzieja w Hazel, jej muzykalnym braciszku oraz w pewnym zabójczo przystojnym elfie.(Źródło: Wydawnictwo Jaguar)



Opinia: Nawet nie wiecie ile radości, sprawił mi powrót do wykreowanego przez Holly Black świata i chociaż „Las na granicy światów” w porównaniu wypada gorzej od cyklu o „Okrutnym księciu”, to i tak uważam, że jest to książka godna polecenia. Przede wszystkim jest fantastycznym wstępem do wcześniej wspomnianej serii, który powoli wprowadzi nas w magiczny świat elfów, intryg i dziwnych zdarzeń. Akcja jest bardzo spokojna, a większość wydarzeń dzieje się w świecie ludzi, więc czytelnik nie jest rzucony od razu na głęboką wodę, w tym przypadku magiczną krainę elfów. Dlatego, jeżeli „Okrutny książę” jeszcze przed wami to polecam zacząć od „Lasu na granicy światów”.

Holly Black stworzyła zgrabną, jednotomową historię młodzieżową z elementami fantastycznymi. W „Lesie na granicy światów” znajdziecie świetnie wykreowanych bohaterów, ciekawą intrygę i niesamowity klimat. Wybijają się tutaj bardzo relacje rodzinne, przede wszystkim między bratem a siostrą oraz takie młodzieńcze problemy, pierwsze miłości i rozterki. Jedynym minusem jest tutaj bardzo nierównomierne rozłożenie tempa akcji, co sprawiło, że zaczynałam wątpić w tę historię. Początek mnie zaintrygował, później akcja zaczęła się dłużyć, by na końcu przyśpieszyć i dać w końcu czytelnikowi to, czego oczekiwał. Niestety podobnie było w Okrutnym księciu, więc chyba Holly Black ma taki styl, bo nie wiem jak inaczej to tłumaczyć.

Dla fanów twórczości Holly Black i świata elfów to must read!












Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Jaguar! 

16 kwietnia 2020

129. Bianca Iosivoni „First last song”

129. Bianca Iosivoni „First last song”
„Kiedy wszystko inne się wali, zostaje ci tylko muzyka. Muzyka nie stawia pytań, nie wygłasza głupich komentarzy, nie daje rad, o które wcale nie prosiliśmy, po prostu jest. Tak długo, jak trzeba.”


Autor: Bianca Iosivoni
Tytuł: „First last song”
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 392
Data wydania: (e-book) 08.04.2020 r
Moja ocena: 7/10

Opis: Mason i Grace studiują na tej samej uczelni, ale nie pozostają w żadnych zażyłych relacjach. Sytuacja zmienia się radykalnie, kiedy Grace postanawia nieco schudnąć, a Mason zaczyna pełnić funkcję jej personalnego trenera. (...) Nie da się ukryć, poczucie własnej wartości jest u Grace żałośnie niskie. Tak bardzo, że gotowa jest poświęcić swoje marzenia i zrezygnować z przesłuchań i z kariery na scenie. Pod wpływem Emery, swojej przyjaciółki, postanawia jednak udowodnić coś sobie – i jej. Przesłuchanie wygrywa, ale członkinią zespołu wciąż nie chce być. Mason, który w zespole gra na gitarze i trochę śpiewa, doskonale zdaje sobie sprawę, ile warta jest Grace, jej profesjonalne przygotowanie oraz znakomity głos. (...) Podejmuje więc usilne starania, aby ją przekonać… Ciekawe, jaki będzie tego skutek, a jeszcze ciekawsze, jakie będą skutki uboczne!(Źródło: Wydawnictwo Jaguar)



Opinia: „First last song” jest naszym ostatnim spotkaniem z bohaterami cyklu First autorstwa Bianci Iosivoni. Tym razem autorka skupia się na ostatniej parze z całej paczki przyjaciół- Masonie i Grace. Mogliśmy się tego spodziewać, bo autorka w poprzednich częściach daje nam małe sygnały, jakich par i „połączeń” możemy się spodziewać. ;) 

Podobnie jak w poprzednich w „First last song” dostajemy podobny schemat, świetnie wykreowanych bohaterów, ukazanie fabuły z dwóch perspektyw oraz lekki styl autorki, a w tle muzyka, dużo muzyki i wspólnej pasji! Myślę, że zwolennikom takiego połączenia ten tom bardzo się spodoba! Masona i Grace połączyła głównie muzyka i wspólne treningi. Ich relacja nie od razu przeobraża się w miłość, jest tu ukazana głównie ich przyjaźń. Co według mnie jest bardzo naturalne i realistyczne, aczkolwiek zabrakło mi między nimi chemii. Po prostu nie widzę ich razem, tak samo miałam w przypadku Dylana i Emery z pierwszego tomu- czułam, że to nie jest to. I to jedyny mój zarzut, jeżeli chodzi o „First last song” - brak chemii między bohaterami. Dodatkowo Bianca Iosivoni prócz ukazania relacji Masona i Grace, skupia się również na pokazaniu, jak duży wpływ na nasze przyszłe życie mają rodzice i jak toksyczna relacja może nas z nimi łączyć oraz jak łatwo zniszczyć u kogoś własne poczucie wartości i jak ważni są ludzie, którzy nas otaczają. 

W mojej ocenie „First last song” nie pobiło trzeciego i drugiego tomu, które należą do moich ulubionych, ale jest bardzo zgrabnym zakończeniem tej serii. Autorka dopięła wszystkie wątki i w epilogu nawiązała do każdego z bohaterów i ich przyszłości, co było bardzo fajnym zabiegiem. Ten cykl z gatunku New Adult jest naprawdę godny polecenia, więc jeśli jest tu ktoś, kto jeszcze nie miał okazji zapoznać się z tą serią, to polecam, a ja czekam na inne od tej autorki!





Za udostępnienie e-booka do recenzji dziękuję Wydawnictwu Jaguar!



1 kwietnia 2020

128. Magdalena Krauze „Zdradzona”

128. Magdalena Krauze „Zdradzona”
„Pozostawił po sobie zapach, którego mi brakowało. Pustkę, której miałam dość. Żal, który aż dławił. Ból i tęsknotę, które okazały się cięższe do udźwignięcia niż sądziłam. I samotność, której się bałam.”


Autor: Magdalena Krauze
Tytuł: „Zdradzona”
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 347
Data wydania: 25.03.2020 r
Moja ocena: 8/10

Opis: „Joanna jest po czterdziestce. Ma wymarzony dom, satysfakcjonującą pracę, w której spodziewa się awansu, cudowne dzieci oraz wspaniałego męża. Ostatnimi czasy mąż jest jakby mniej wspaniały, bardzo często wyjeżdża na delegacje, a kiedy jest w domu, nie rozstaje się z telefonem. Joanna nie może zrozumieć zachowania Roberta, ani dystansu, jaki nagle pojawił się między nimi. Dzięki skutecznym namowom sąsiadki, podstępem przechwytuje telefon męża. Czy po tym co znajdzie w telefonie Roberta będzie umiała stawić czoło faktom?Czy znajdzie w sobie siłę, aby uporać się z katastrofą we własnym życiu i być przy tym wsparciem dla przyjaciółki, która teraz bardzo jej potrzebuje?” (Źródło: Wydawnictwo Jaguar)


"Nastał kolejny dzień i od ciebie zależy, jak go przeżyjesz."


Opinia: „Zdradzona” nie jest moim pierwszym spotkaniem z piórem autorki, więc sięgając po tę książkę, wiedziałam czego się spodziewać. Pierwsze co przykuwa mój wzrok, to przepiękna wiosenna okładka, muszę przyznać, że wydawnictwo w tej kwestii zrobiło dobrą robotę. Musicie sami to przyznać! 😊

Styl autorki jest niezwykle lekki, co sprawia, że książkę czyta się  „na raz” i ciężko ją odłożyć. Jednak niech ta lekkość Was nie zwiedzie, bo temat poruszany w tej pozycji jest niezwykle ciężki i trudny. Czytając ją, często zadawałam sobie pytanie, co ja bym zrobiła w takiej sytuacji? Jak naprawdę bym się zachowała? Czy wybaczenie jest tutaj w ogóle na miejscu? Jak żyć dalej po przeżyciu takiego doświadczenie? Bo tak naprawdę nikt się nad tym nie zastanawia, póki wszystko idzie po naszej myśli, a zdrada osobiście nas nie dotyczy. Autorka bardzo sprawnie nakreśliła charakter głównej bohaterki, a także jej relacje z bliskimi oraz dodatkowo ukazała wszystkie emocje i rozterki, które nią targały. W porównaniu do poprzednich książek Magdaleny Krauze, zauważalna jest coraz większa wprawa w prowadzeniu fabuły. Także, jeżeli w poprzednich były jakieś niedociągnięcia, tak tutaj ich praktycznie nie ma, a przez „Zdradzoną” się po prostu płynie. 

Warto wspomnieć, że książka ta ukazuje nie tylko uczucia kobiety zdradzonej przez mężczyznę, ale także spektrum innych problemów takich jak: pogodzenie kariery z rodzicielstwem, rola dziecka w rozpadzie małżeństwa oraz zatracenie rodzinnych wartości - wszystko to autorka sprawnie wplotła w fabułę. Myślę, że fajnym zabiegiem w tej historii, byłoby pokazanie całej tej sytuacji także z drugiej strony, dałoby to szerszy obraz na problem, jakim jest zdrada. Jedyne większe zastrzeżenia mam do zakończenia, ponieważ nie jest to finał, którego bym się spodziewała po tak gorzkiej i przepełnionej emocjami książce. 

Czy polecam Wam najnowszą książkę Magdaleny Krazue? Tak! Uważam, że to bardzo dobrze napisana historia. Zwolennicy literatury kobiecej lub obyczajowej na pewno będą zadowoleni.







Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Jaguar!