27 lutego 2020

121. Maya Motayne „Nocturna”

121. Maya Motayne „Nocturna”
Autor: Maya Motayne
Tytuł: „Nocturna”
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 440
Data wydania: 12.02.2020 r
Moja ocena: 6/10

Opis: Mroczna opowieść o postkolonialnym świecie, w którym magia także stała się dobrem luksusowym – na jej studiowanie mogą sobie pozwolić tylko ci najbogatsi. Wyjątkowa, wielowymiarowa opowieść fantasy, epicka batalia światła i mroku, która spodoba się fanom wielkich bestsellerów fantasy ostatnich lat. Witamy w świecie, w którym każdy ma nadnaturalny talent… tylko nie każdy powinien z niego korzystać. Alfie, młodziutki następca tronu królestwa Catallan, wraca do domu z imperium Englass, gdzie poświęcił się studiom nad czarną magią. Jest ogarnięty obsesją uratowania starszego brata – ofiary zakazanych praktyk. Nikt już nie wierzy, że królewicza Deza da się przywrócić do żywych z otchłani, i tylko Alfie obiecuje sobie nie spocząć, póki nie odnajdzie sposobu na odwrócenie klątwy. (Źródło: Wydawnictwo Jaguar) 





Opinia:  Nocturna” należy do tego typu książek, które najpierw kuszą swą okładką idealnie. Okładką, która ma nie tylko zachęcić do przeczytania, ale także zobrazować czytelnikowi w jakimś stopniu wnętrze tej książki. Ale czy to wnętrze mnie oczarowało, tak jakbym tego oczekiwała?

Nie do końca i czuję niewykorzystany potencjał tej książki. Aczkolwiek to dopiero pierwszy tom tej serii („Oculta” podobno ma mieć swoją zagraniczną premierę już 2020 roku!) i dodatkowo debiut autorki, także mam nadzieję, że dalej będzie tylko lepiej. Największą zaletą tej książki jest fabuła, a dokładniej jej tempo, prowadzenie, idealne wyważenie między ilością opisów, a dialogów. A także kreacja głównych bohaterów, którzy są poprowadzeni w sposób konsekwentny. Finn nie będzie należeć do moich ulubienic, bo to jedna z tym postaci, która irytuje na każdym kroku, za to duet Alfie&Luka to złoto w czystej postaci.


A więc gdzie ten niewykorzystany potencjał? Przede wszystkim w kreacji świata, choć jest on pełen magii, to tak naprawdę jest również światem pełnym zagadek- głównie dla czytelnika. Autorka nie poradziła sobie z ciężarem przedstawienia go, potraktowała to bardzo pobieżnie- wszystkich konkretów dowiadujemy się tak zwanym „między czasie” pomiędzy kolejną akcją- dla mnie jednak nie jest to wystarczające. Wyznaję zasadę, że jeżeli autor decyduje się na napisanie jakiegoś fantastycznego cyklu to głównym zadaniem pierwszego tomu, prócz wartkiej akcji i zachęcenie czytelnika do dalszego czytania, jest przedstawienie mu konkretnego pomysłu na kreację świata. Dodatkowo nie znajdziemy tutaj obiecanych nawiązań do kultury latynowskiej (nie licząc nazw miast i zaklęć w języku hiszpańskim... ale to nie o to tu chyba chodziło, prawda?), czyli tego, co miało nadać tej historii swoisty klimat. 

Nocturnę” w ogólnym rozrachunku czytało się dobrze. Akcja jest wartka, pomysł na fabułę nietuzinkowy, jednak liczę na więcej. Wiem, że ta seria może być lepsza, gdy tylko zostanie dopracowana, a autorka skupi się na szczegółach, które są tutaj niezwykle istotne.






Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Jaguar!


20 lutego 2020

120. Charlotte Link „Czas burz”

120. Charlotte Link „Czas burz”
 „Wiesz, ty i wszyscy tobie podobni przypominacie mi rozbawione towarzystwo, które tańczy na łuku tęczy i nie zauważa , że zbliża się do miejsca, z którego można zacząć spadać.” 



Autor: Charlotte Link
Tytuł: „Czas burz”
Wydawnictwo: Znak Horyzont 
Liczba stron: 573
Data wydania: 15.01.2020 r
Moja ocena: 6/10 

Opis: Jest rok 1914. Świat stoi u progu wielkiej wojny, a Niemcy szykują się do konfliktu zbrojnego. Osiemnastoletnia Felicja wiedzie spokojne życie w rodzinnym majątku w Prusach Wschodnich. Dumna i uparta dziewczyna nie interesuje się światem polityki, do którego mimowolnie wprowadza ją jej przyjaciel Maksym. Między młodymi rodzi się uczucie, ale chłopak marzy, by poświęcić swoje życie dla socjalistycznych ideałów. Dlatego odrzuca Felicję i opuszcza Prusy, aż w końcu trafia do ogarniętej rewolucją Rosji. Rozczarowana dziewczyna wychodzi za przystojnego przedsiębiorcę z Monachium, Alexa Lombarda. Ten trudny człowiek kocha swoją żonę, ale silne osobowości małżonków nie pozwalają im się porozumieć. Gdy wojenne koleje losu znowu stawiają na drodze Felicji Maksyma, ta – targana emocjami i dawnym uczuciem – podejmuje decyzje, które mogą zaważyć na jej przyszłości.”  (Źródło: Wydawnictwo Znak)


Życie jest najbardziej absurdalną historią, jaką kiedykolwiek napisano...” 


Opinia: Bardzo lubię sięgać po sagi rodzinne, których fabuła umiejscowiona jest w czasach wojennych. Sięgając po „Czas burz” ciężko było nie porównywać mi jej do jednego z moich ulubionych cyklów tego typu- „Wojny i miłości” naszej, polskiej autorki Jolanty Marii Kalety. Schemat prowadzenia fabuły wydaje się bardzo zbliżony, jednak „Czas burz” wypada słabiej w porównaniu z naszym polskim odpowiednikiem, nie oznacza to jednak, że jest to książka zła. Jestem przekonana, że osoby, które po raz pierwszy spotkają się z tego typu literaturą i nie będą miały porównania do innych, będą prawdopodobnie bardzo zadowolone z lektury. Dodatkowo większość osób w tym ja, które miały styczność z nowszymi pozycjami Charlotte Link, zauważą, że „Czas burz” różni się od tych wydanych niedawno- nie tylko pod względem gatunku, ale także i stylu. Jest mocno zauważalne, że powieść ta należy do jednej ze starszych w dorobku autorki książek.

Co przeszkadzało mi najbardziej w odbiorze tej lektury? Fakt, że na początku autorka bombarduje czytelnika wieloma informacjami i postaciami. Zabrakło mi tutaj, chociażby krótkiego wprowadzenia głównych bohaterów, wyjaśnienia kto jest kim i jakie są relacje między poszczególnymi bohaterami. Dodatkowo chaos w wątkach – Charlotte Link przeskakuje z jednego miejsca w drugie, z jednego bohatera na innego. Naprawdę to wszystko sprawia, że łatwo się pogubić już na początku powieści.

Pocieszeniem jest fakt, że im dalej w las, tym lepiej. Fabuła nabiera tempa i wciąga czytelnika na kilka dobrych godzin. Opisy uczuć wewnętrznych, przebieg poszczególnych wydarzeń i opisy okropności, jakie przyniosła bohaterom I wojna światowa są idealnie wpasowane w resztę wątków. Bez zbędnego nadmiaru, co sprawia, że powieść tę czyta się naprawdę dobrze. Jeżeli chodzi o zakończenie, to jest ono naprawdę zaskakujące, choć nie tego się spodziewałam. Nie oznacza to jednak, że mi się nie podobało. Uważam, że jest to zakończenie szczególnie dobre i takie, które faktycznie mogłoby się wydarzyć, co nadaje dodatkowo tej książce realizmu.

Bohaterowie zostali bardzo dobrze wykreowani, a autorka wyróżniła się tu dużą konsekwencją, jeżeli chodzi o nakreślenie ich charakterów. Oddała ich naturę z dużą dozą autentyczności. I choć główna bohaterka- Felicja jest typem bohaterki strasznie irytującej, a w zachowaniu szczególnie, to podoba mi się fakt, że autorka nie zaserwowała nam tutaj jej „magicznej przemiany”. Felicja tak jak i inni zachowali swoje niezmienne konkretne charaktery do samego końca powieści.

„Czas burz” w ogólnym rozrachunku jest dobrą powieścią, aczkolwiek nieidealną. Gdybym nie miała porównania, to na pewno polubiłabym się z nią bardziej. Uważam jednak, że warto jej dać szansę i samemu się przekonać czy ten typ literatury nam odpowiada. Ja na pewno sięgnę po drugi tom, ponieważ jestem bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze losy tych bohaterów. :)











Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont! 


18 lutego 2020

119. Paulina Wysocka-Morawiec „Bez zobowiązań”

119. Paulina Wysocka-Morawiec „Bez zobowiązań”


Autor: Paulina Wysocka-Morawiec
Tytuł: „Bez zobowiązań”
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 370
Data wydania: 12.02.2020 r
Moja ocena: 5/10

Opis: „Sytuacja, jakich wiele – dziewczyna przyjeżdża na studia do dużego miasta. W akademiku dzieli pokój ze współlokatorką.  Do stypendium dorabia pracą w pubie. Ma przyjaciół, ale nie chce angażować się w żaden związek, nauczona gorzkim doświadczeniem. Przypadkiem na imprezie w klubie studenckim poznaje chłopaka. Jest trochę starszy niż ona i bardzo pewny siebie. Nie bawi się w subtelności, zwłaszcza że iskrzy między nimi od samego początku. Ona, po zastanowieniu, składa mu pewną propozycję. On się zgadza na nietypową umowę. Jednak życie toczy się drogami, których nie sposób przewidzieć i w jakimś momencie sytuacja wymyka się spod kontroli…(Źródło: Wydawnictwo Jaguar)


Opinia: Sięgając po tę książkę, nie oczekiwałam, że będzie to literatura z wysokiej półki. Byłam świadoma, że dostanę lekkie guilty pleasure i z tym się liczyłam. Jednak nie spodziewałam się, że książka będzie takim mało dopracowanym średniakiem. Tak naprawdę jedyną zaletą tej pozycji jest zaskakujące, choć nieidealne zakończenie i tu mam nadzieję, że autorka nie pokusi się o kontynuację, bo mimo wszystko jest ono dość otwarte, jednak to ono tutaj ratuje w moich oczach tę historię i zostawia taki „smaczek” dla czytelnika.

Reszta fabuły jest prosta i mocno przewidywalna, a bohaterowie bardzo przerysowani i potraktowani strasznie stereotypowo. Może po prostu nie obracam się w kręgu takich osób, choć studiuję nie od wczoraj, ale naprawdę nigdy nie spotkałam się z takim obrazem studenta oraz przedstawionym przez autorkę trybem życia. Na myśli mam tutaj schemat: „rano wstanę na jedne zajęcia, potem trochę popracuje, następnie impreza do rana- powtórz kilka razy w tygodniu”. Dodatkowo dialogi są bardzo sztuczne, powtarzalne i podążają wcześniej przedstawionym schematem. Irytowało mnie też to, że autorka często powtarza zwroty typu: „cześć, co tam słoneczko/kochanie/skarbie” - nie byłoby w nich nic dziwnego, gdyby słowa te nie były kierowane przez trzech mężczyzn w kierunku jednej kobiety i nie pojawiały się średnio co kilka stron.

Relacja między głównymi bohaterami jest specyficzna. Mogłaby być intrygująca, gdyby zostało to wszystko lepiej skonstruowane, zwłaszcza kreacja postaci. Maja jest tym typem kobiety, z którą bym się nie polubiła w normalnym życiu. Jest irytująca, „płaska”, a jej zachowanie i decyzje nielogiczne. A Kuba? Tak naprawdę mało się o nim dowiadujemy i myślę, że można byłoby napisać o nim sporo i rozwinąć jego wątek, jednak tego tutaj zabrakło. Sytuację związaną z bohaterami ratują ci drugoplanowi, choć też nie wszyscy i w tym przypadku autorka mogła pokusić się o rozszerzenie ich postaci, zamiast wplątywać nic niewnoszące dialogi między nimi. Uważam, że w przypadku tej książki sprawdziłoby się poprowadzenie narracji przez Maję, jak i przez Kubę. Dałoby to ciekawą perspektywę i nowy rzut światła na tę historię.

Czy polecam? Nie wiem. Jest wiele pozycji z tego gatunku, które są dużo lepsze. Tutaj zabrakło mi wiele rzeczy, przede wszystkim dopracowania, warsztatu i może też pomysłu, bo początek zapowiadał się dobrze. Jestem świadoma, że to debiut autorki, więc nie zamykam się całkowicie na jej kolejne pozycje, ta jednak nie będzie należeć do moich ulubionych.















Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Jaguar!

10 lutego 2020

118. Harper Lee „Zabić Drozda”

118. Harper Lee „Zabić Drozda”
Ale ja, zanim będę mógł żyć w zgodzie z innymi ludźmi, przede wszystkim muszę żyć w zgodzie z sobą samym. Jedyna rzecz, jaka nie podlega przegłosowaniu przez większość, to sumienie człowieka.


Autor: Harper Lee
Tytuł: Zabić Drozda
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 288
Data wydania: 29.01.2020 r
Moja ocena: 8/10


Opis: Zabić drozda to przejmująca wizja Południa Stanów Zjednoczonych w latach trzydziestych XX wieku. Obrazy konfliktów rasowych i klasowych, hipokryzji i heroizmu, zderzenia tradycji z nieuniknionymi przemianami poznajemy z perspektywy dziewczynki dorastającej wraz z bratem, ojcem i nianią. Książka jest dziś równie ważna, jak wówczas, gdy ujrzała po raz pierwszy światło dzienne – w roku 1960, czyli w burzliwych czasach walki o równouprawnienie. Autorka przedstawia złożoność ludzkiej natury i głębię ludzkich serc z poczuciem humoru, w bezkompromisowo uczciwy sposób. Zarówno dotychczasowi wielbiciele powieści, jak i obecni czytelnicy mogą podziwiać najbardziej pamiętne sceny tej książki w zupełnie nowej odsłonie. (Źródło: Wydawnictwo Jaguar)

Odważny jest ten, kto wie, że przegra, zanim jeszcze rozpocznie walkę, lecz mimo to zaczyna i prowadzi ją do końca bez względu na wszystko.


Opinia: Już od dawna na swojej liście „do przeczytania” miałam ponadczasowy klasyk „Zabić Drozda”. Tym bardziej ucieszyłam się, gdy nadarzyła się okazja do poznania tej historii w formie, po którą na co dzień nie sięgam- w postaci komiksu. Po przeczytaniu stwierdzam, że to był strzał w dziesiątkę i tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że po klasyczną powieść również muszę sięgnąć. 

O czym jest ten komiks? O dyskryminacji i nietolerancji, o niesprawiedliwości i przede wszystkim pierwszym zetknięciem się młodych ludzi z „prawdziwym” światem- tym okrutnym i pełnym nienawiści. Jestem naprawdę pod dużym wrażeniem umiejętności autora, który nie tylko w fantastyczny sposób odwzorował emocje bohaterów, ale też idealnie dopasował do tego dialogi. Fred Fordham w przystępnej i dopracowanej formie przekazał nam czytelnikom najważniejsze aspekty i prawdy, które zawarte są w pierwowzorze. Doskonale już rozumiem ponadczasowość i uniwersalność tej historii. Chociaż książka ujrzała światło w 1960 roku, to uważam, że w dzisiejszych czasach jest niezwykle potrzebna.

Myślę, że naprawdę warto poznać tę historię w niecodziennej odsłonie. Uważam, że przypadnie do gustu zwolennikom tej pozycji, jak i osobom, które mają ją dopiero przed sobą.








Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Jaguar!








5 lutego 2020

117. Harlan Coben „O krok za daleko”

117. Harlan Coben „O krok za daleko”
Wszyscy wartościowi ludzie w jakimś okresie uważają, że są nieciekawi i do niczego się nie nadają, tak to już jest.


Autor: Harlan Coben
Tytuł: „O krok za daleko”
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 448
Data wydania: 15.01.2020 r
Moja ocena: 6/10

Opis: Simon Greene żyje na krawędzi obłędu. Od miesięcy szuka swojej córki, Paige. Kiedy wreszcie trafia na jej ślad – namierza ją w Central Parku, gdzie ćpuni grają dla pieniędzy przy pomniku Lennona – na jego drodze staje Aaron, człowiek, przez którego uciekła. A Paige znowu znika. Tym razem jednak Simon nie zamierza odpuścić – za wszelką cenę chce sprowadzić córkę do domu. Ale sytuacja się komplikuje. W mieszkaniu, w którym koczowała dziewczyna, zostają znalezione zwłoki Aarona. A kiedy żona Simona, do której ktoś strzelał, walczy o życie, on musi zadać sobie pytanie – w co wplątała się ich córka? I czy to ona zabiła? (Źródło: Wydawnictwo Albatros)




„Oboje pracujecie zawodowo, wychowujecie razem dzieci, zaliczacie zwycięstwa i porażki i tak upływa wam życie, długie dni, krótkie lata, aż tu raz na jakiś czas przypominasz sobie, żeby unieść głowę i spojrzeć na swojego partnera, naprawdę spojrzeć na tego, kto podąża przy twoim boku tą samotną drogą, i wtedy sobie uświadamiasz, że nie jesteś sam.”


Opinia: To już moje „któreś” z kolei spotkanie z twórczością Harlana Cobena. Wiem już, czego mogę od niego oczekiwać i czego się spodziewać, a mam tu na myśli dobrą rozrywkę, zawiłą zagadkę i zaskakujące rozwiązania wątków. Do tej pory, nawet po przeczytaniu „O krok za daleko”, na pierwszym miejscu wśród przeczytanych przeze mnie jego książek jest „Już mnie nie oszukasz”. Chociaż muszę przyznać, że „O krok za daleko” po pierwszych przeczytanych stronach zapowiadała się naprawdę nieźle. Niestety jest w moim odczuciu tylko poprawna. Co mnie rozczarowało? A no to, że rozwiązanie udało mi się odgadnąć już po przeczytaniu połowy książki, mimo tego, że autor próbował wodzić za nos czytelnika do samego końca. Dodatkowo zakończenie jest dość nieprawdopodobne, a fabuła i jej niektóre elementy mocno przerysowane i nierealistyczne. Jakby tego było mało, po tych jego kilku przeczytanych powieściach zauważam powielające się schematy, jeśli chodzi o prowadzenie wątków.

Harlan Coben nie zawodzi, jeżeli chodzi o styl, humor, zawiłość wątków i przede wszystkim nakreślenie postaci. To wyszło mu znakomicie. Ogólnie bawiłam się dobrze, a lektura wciągnęła mnie na kilka godzin, zabrakło mi jednak tego „czegoś”.













Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros!

4 lutego 2020

116. Colleen Hoover „Maybe Now. Maybe Not”

116. Colleen Hoover „Maybe Now. Maybe Not”
(...) Ale to, czy będziemy pewni siebie, czy zahukani, zależy w dużej mierze od tego, które chwile z naszej przeszłości wybierzemy i się na nich skupimy. Wracasz obsesyjnie do tych najbardziej gównianych, a powinnaś pamiętać o najlepszych.


 Autor: Colleen Hoover
Tytuł: „Maybe Now. Maybe Not
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 464
Data wydania: 15.01.2019 r
Moja ocena: 5/10


Opis: [Maybe Now] „Ridge najchętniej nie rozstawałby się z Sydney, jednak musi pomóc swojej byłej, z którą się przyjaźni. Po rozstaniu z nim Maggie postanowiła żyć pełnią życia i zrobić to wszystko, na co wcześniej nie miała odwagi. Kiedy skacze ze spadochronem, poznaje niezwykle inteligentnego i przystojne go Jake’a. Jednak obiecała sobie, że już z nikim się nie zwiąże, bo dzięki temu uniknie rozczarowań.”

[Maybe Not] „Co się stanie, kiedy charyzmatyczny i zabawny Warren zamieszka z zimną i wredną Bridgette? Może uda mu się ją przekonać, że warto czasem zdjąć pancerz i otworzyć się na miłość? A może nie...” (Źródło: Wydawnictwo Otwarte)



„Jedyna różnica między zakochiwaniem się, a kochaniem jest taka, że twoje serce już wie, co czujesz, ale twój umysł jest zbyt uparty, by to przyznać.”



Opinia:  Czy kogoś zdziwi, gdy powiem, że uwielbiam „Maybe Someday”? Przede wszystkim za jej oryginalność i połączenie romansu z muzyką. Z dużymi oczekiwaniami wzięłam się za czytanie kontynuacji. Jednak może zacznijmy od początku, czyli dość krótkiego opowiadania pod tytułem „Maybe Not”, który w mojej ocenie mógłby wcale nie powstać, bo naprawdę mało wnosi on do całej historii. Chyba że lubicie przez 90% objętości opowiadania czytać o seksie i dość specyficznej relacji pomiędzy Warrenem i Bridgette.

A „Maybe Now”? No cóż, pisząc to całkowicie na chłodno- zawiodłam się. Jedynymi zaletami tej książki jest fakt, że ponownie wracamy do losów lubianych przez nas bohaterów (a może już nie?) i muzycznych nawiązań. Czuję tutaj zmarnowany potencjał, brak pomysłu i po prostu zmęczenie. Autorka całkowicie poległa w kreacji bohaterów. Ba! Mam wrażenie, że w tym tomie to całkowicie inne osoby, całkowicie spłycone, bez bardziej uzasadnionych motywacji, które dodatkowo nieziemsko mnie irytowały swoim zachowaniem. Zabrakło tu też wyraźnej fabuły, bo prócz ciągłych „słodko-pierdzących” wybuchów zazdrości między Sydney i Ridgem oraz pokazania historii Maggie i Jake’a, to nie było tutaj żadnego konkretnego pomysłu. Fajnie, że autorka chciała przedstawić czytelnikom dalsze losy bohaterów, ale niestety nie wyszło jej to kompletnie. Czuję frustrację i przede wszystkim duży smutek, bo czuję, że przez ten tom na „Maybe someday” będę patrzała teraz całkiem inaczej. Gdyby można było cofnąć się w czasie, to naprawdę nie przeczytałabym tego.