22 listopada 2019

101. Tahereh Mafi „Gdyby ocean nosił Twoje imię”

„Jeśli decyzja, którą podjęłaś, przybliżyła cię do człowieczeństwa, postąpiłaś słusznie.



Autor: Tahereh Mafi
Tytuł: „Gdyby ocean nosił Twoje imię” 
Wydawnictwo: We Need YA
Liczba stron: 315
Data wydania: 30.10.2019 r
Moja ocena: 9/10


Opis: „Bycie inną nie musi oznaczać bycia gorszą. Ale świat nie jest idealny i Shirin naprawdę nie ma łatwego życia. Minęło kilkanaście miesięcy od głośnego zamachu z 11 września. To wyjątkowo burzliwy czas zwłaszcza dla szesnastoletniej muzułmanki, która nie zgadza się na to, co zgotował jej los. Shirin doskonale wie, jak okropni mogą być ludzie. Jest zmęczona agresywnymi spojrzeniami, poniżającymi komentarzami, nawet przemocą fizyczną, które spotykają ją ze względu na hidżab. Z każdym dniem bardziej zamyka się w sobie i coraz silniej oddaje muzyce i tańcowi. Wszystko jednak się zmienia, gdy na jej drodze staje Ocean James. Jest pierwszą osobą, która chce poznać prawdziwą Shirin. Ale czy dziewczyna jest gotowa, by komukolwiek zaufać? Zwłaszcza komuś z tak odmiennego świata?”  (Źródło: Wydawnictwo We Need YA)


Opinia: O tej pozycji powiedziano już naprawdę wiele, dodatkowo zbiera ona skrajne opinie. Według mnie jest to książka, która albo do nas trafi i zachwyci, albo totalnie nie będziemy rozumieć tego całego szumu wokół niej. Ja do książki „Gdyby ocean nosił Twoje imię” miałam trzy różne podejścia. Dwa pierwsze, gdy przesłuchałam i przeczytałam oryginalną wersję. Już wtedy byłam pod wielkim wrażeniem tego, z jaką lekkością i przystępnością dla każdego czytelnika autorka przedstawiła tak trudny temat, jakim jest rasizm i związane z tym prześladowania. Polskie wydanie tylko mnie w tym utwierdziło. Jest to książka, do której będę wracać z wielką przyjemnością. Ścieżka Shirin i Oceana nie należy do prostych. Zwłaszcza życie głównej bohaterki, która broniąc się przed tym, co ją spotyka, odrzuca wszystkich. Jest nieprzyjemna, arogancka, ale dla mnie jej zachowanie jest w pełni uzasadnione. Mimo tego, że jej postać może początkowo nas odrzucać. Ocean to jej totalne przeciwieństwo. Jego dobroć jest zauważalna na każdej stronie tej krótkiej powieści. Relacja między nimi jest bardzo naturalna. Przyjaźń rodzi się stopniowo, a wraz z nią pierwsze głębsze uczucia. Autorka idealnie ukazała tutaj jak rodzi się „pierwsza miłość” między dwójką młodych ludzi. Czego mi zabrakło w „Gdyby ocean nosił Twoje imię”? Dopracowania, dłuższego zakończenia i jeszcze większego zgłębienia się w relacje bohaterów. Zakończenie książki, aż prosi się o kontynuacje. I choć bardzo chciałabym poznać dalsze losy bohaterów, to uważam, że cała magia tej historii tkwi właśnie w nim.

Uważam, że jest to książka, z którą naprawdę warto się zapoznać, Niezależnie czy sięgniecie po nią w języku angielskim, czy po nasze polskie wydanie od Wydawnictwa We Need YA to myślę, że każdy znajdzie w niej coś, co go poruszy. Swoją drogą wydawnictwo jak zwykle poradziło sobie znakomicie, jeśli chodzi o tłumaczenie książki i samo wydanie! Tytuł to strzał w dziesiątkę i jest zdecydowanie lepszy niż oryginalny. Wartościowa i z przesłaniem taka właśnie jest ta książka. Życzę Wam i sobie, żeby na polskim rynku wydawniczym były wydawane tylko tak dobre książki młodzieżowe. 




2 komentarze:

  1. Książkę mam w planach, mam nadzieję że mi również tak bardzo się spodoba :)
    Grovebooks

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie czekam na Twoją opinię. Przyjemnej lektury! :)

      Usuń